Takie pytanie nurtuje wiele osób, które zaczynają swoją przygodę z angielskim i w tym celu przychodzą na kursy, a zwłaszcza na zajęcia indywidualne. W tym ostatnim przypadku oczekiwania są szczególnie duże, ponieważ korepetycje, niekiedy dość wysoko opłacane, wiążą się z nastawieniem na szybki i konkretny efekt. Kto nie chciałby płynnie mówić po angielsku już po kilku miesiącach, zwłaszcza jeśli miałoby się to wiązać z ciekawą pracą lub atrakcyjnym wyjazdem? Moje doświadczenia z takimi osobami są bardzo długie i różnorodne. Pozwala mi to sformułować kilka wstępnych wniosków, które mogą być pomocne dla potencjalnych uczniów.
Po pierwsze nie każdy ma zdolności językowe, które powalają mu szybko przyswajać sobie nowy język, zwłaszcza w przypadku jeśli jest to nauka od podstaw. Nie znaczy to oczywiście, że nie należy podejmować wysiłku w tym kierunku, albo że zainteresowana osoba jest „gorsza” niż inne. Wynika stąd jedynie, że są ludzie, którzy muszą poświęcić więcej czasu niż inne na zdobycie sprawności, więcej pracować albo po prostu zadowolić się tym, że ich umiejętności językowe nigdy nie będą nadzwyczajne, co nie znaczy, że nie mogą wykazywać się mistrzostwem w innych dziedzinach. Na ogół znajomość angielskiego na poziomie komunikatywnym w zupełności wystarcza, a w przypadku szczególnych wyzwań (np. negocjacje handlowe, rozmowy kwalifikacyjne itp.) warto przygotować sobie szczególny zasób słownictwa i zwrotów oraz poćwiczyć taką rozmowę z dobrym lektorem.
Inna sprawa to znajomość angielskiego na poziomie idiomatycznym. Takie umiejętności przydają się w przypadku zadawania poważniejszych egzaminów lub poszukiwania atrakcyjnej pracy za granicą. Tutaj czasu trzeba więcej, a przy tym należy wykazać się samozaparciem. Angielski od pewnego momentu może być trudny, a wielość idiomów oraz duża wieloznaczność niektórych słów powoduje szereg trudności i nieporozumień. Jednak w takiej sytuacji nie można się zrażać. Dobrzy nauczyciele potrafią podsunąć odpowiednie pomoce oraz wyćwiczyć pewien zakres materiału. Także i tutaj trzeba się zgodzić na to, że nie nauczymy się wszystkiego, ale możemy być z siebie zadowoleni.
Istotny problem dla wielu uczących się angielskiego to wymowa. Wiadomo, że jest ona bardzo zróżnicowana. Język angielski inaczej brzmi w ustach Anglika, Amerykanina (tu wchodzą w grę często różnice w zależności od stanu), Australijczyka czy mieszkańca Nowej Zelandii. Poza tym inaczej mówią osoby wykształcone, a inaczej takie, które nie mają skończonych studiów. Ale różnice na poziomie osób od urodzenia anglojęzycznych to jeszcze nie wszystko. Jak porozumieć się na przykład z Azjatami, którzy też chętnie uczą się angielskiego, ale z wymową mają często o wiele większe problemy niż my? Proponuję wyjść od brytyjskiej wersji tego języka i osłuchać się z wymową osób wykształconych. Później przyjdzie czas na uczenie się różnych odmian angielskiego. Na ogół miejsce pracy lub pobytu albo utrzymywane kontakty zmuszają do uczenia się specyfiki wymowy.
Zainteresowanych angielskim zachęcam do kontaktu ze mną. Byłem m.in. w Anglii, USA (w uniwersytetach Yale i Harward) oraz w Japonii. Spotkałem mnóstwo ludzi mówiących po angielsku oraz przetłumaczyłem kilkadziesiąt książek. Moje doświadczenie dydaktyczne liczy ponad trzydzieści lat. Nauczyło mnie to dużej pokory w obcowaniu z tym językiem, ale ośmielam się twierdzić, że trochę go znam.