„Nauka matematyki” to tak naprawdę nie do końca dobre sformułowanie. Matematyka nie jest dziedziną, którą można się nauczyć, zapamiętać, powtarzać, żeby na końcu powiedzieć „umiem matematykę”. Matematykę trzeba przede wszystkim rozumieć. Wiedzieć dokładnie co się robi, dlaczego tak, a nie inaczej. Owszem, są pewne zasady, o których trzeba pamiętać, ale poznanie ich i wyrecytowanie wszystkich formułek słowo w słowo z podręcznika w porze przysłowiowej „nocy o północy” jeszcze niewiele znaczy. To trochę tak jak z językami – można się uczyć słówek, zasad gramatyki, składni i innych ważnych rzeczy, ale prawdziwe używanie języka i porozumiewanie się z innymi osobami wymaga czegoś więcej. Nie da się nauczyć wszystkich zdań na świecie, tak jak nie da się nauczyć wszystkich zadań, jakie kiedykolwiek wymyślono.
Często jako korepetytorka spotykam się z tym że zadanie rozwiązane jest poprawnie, ale tylko delikatnie zmienione dane lub zmieniona szukana i już powstaje nie lada problem, wręcz wyzwanie. A przecież przed chwilą rozwiązanie nie stanowiło żadnego problemu! Prawdziwy problem polega na odgórnym powiedzeniu sobie „o nie, teraz to już nie wiem”, zamiast usiąść i zastanowić się:
1. 1. Czego szukamy?
2. 2. Jakie mamy dane?
3. 3. Jak odpowiednio połączyć punkt 1. i 2.?
I nie, nie mówię tu o schematach, które swoją drogą też potrafią niejednego zgubić. Nie ma nic złego w schematach o ile opieramy się na nich i na logice równomiernie. Bez drugiego składnika schematy są bardzo zgubne. Nie raz słyszałam, że „tym schematem da się zrobić każde zadanie”. Jestem w stanie w to uwierzyć na poziomie podstawowym, ale kiedy ktoś, kto podchodzi do matematyki na poziomie rozszerzonym mówi takie rzeczy, to nie wróżę mu przyszłości z tym przedmiotem.
Tu też warto wspomnieć o pokorze. Jest to cecha, o której często zapominają uczniowie, w szczególności nastolatkowie. „Ten sprawdzian był tak banalny, że zrobiłam go w dziesięć minut i od razu oddałam!” – po tym podobnych zdaniach przeważnie są kłopoty. Później spotykamy się na korepetycjach i są już tylko nerwy. Przykładowe błędy, które nie świadczą o niewiedzy, tylko o zaniedbaniu to: brak przecinka, brak minusa, błąd w dodawaniu (nawet na najwyższych szczeblach nauki się zdarza i jest niesamowicie bolesny), brak kwadratu, brak/błąd jednostek itd. Podstawowy błąd popełniany także w tej kategorii to niedoczytanie polecenia. Ile razy już powtarzałam na zajęciach – najpierw przeczytaj dokładnie polecenie, nawet i kilka razy, podkreśl sobie to, co jest ważne. Dla korepetytora to jest jeden z najbardziej frustrujących błędów ucznia. Bo tak naprawdę nie świadczy o nieznajomości materiału i brakach w umiejętnościach, tylko o zaniedbaniu.
Dla mnie „nauka matematyki” to nie formułki i klepanie bez sensu zadań za ucznia. Rozwiązywanie mu prac domowych, czy arkuszy maturalnych z przestrogą „za tydzień odpytam”. Prawdziwa nauka matematyki pozwala na rozwiązanie jednego zadania na kilkanaście różnych sposobów, wykorzystując znane metody, wzory, których uczymy się na pamięć. Prawdziwa nauka matematyki rozwiązywania problemów w nieszablonowy sposób, nauka dokładności, rzetelności i cierpliwości. Jednak przede wszystkim jest to nauka myślenia.