Zaczynam pisanie bloga niecały miesiąc po rozpoczęciu nowego roku szkolnego. Wczoraj dobre wieści od dwóch uczennic. Jedna właśnie dostała pierwszą ocenę z matematyki w liceum - od razu 6. W zeszłym roku razem przygotowywaliśmy się do egzaminu ósmoklasisty. W tym roku rozpoczęła naukę na proflu mat-fiz. Zuch dziewczyna! Druga dostała 4+ ze sprawdzianu z ruchu obrotowego. Temat niekoniecznie trudny, ale już znacznie mniej intuicyjny, niż kinematyka i dynamika w ruchach prostoliniowych. Prawda! Dzień wcześniej jeszcze jedna wiadomość, także od uczennicy: jeszcze nie zna oceny, ale wie już, że sprawdzian z fizyki napisała najlepiej z całej klasy.
Wrzesień potrafi być ciężki dla uczennic i uczniów, szczególnie w szkołach średnich. Fizyka i matematyka potrafią bardzo nieprzyjemnie zaskoczyć. Nagle piątkowy uczeń, który z przedmiotów ścisłych zawsze czuł się najlepszy, łapie słabe oceny, a co gorsza nie rozumie, o czym jest mowa na lekcjach. W dodatku rozkłady nauczania matematyki i fizyki zupełnie do siebie nie pasują. Zwykle to fizyka jest więc największym problemem.
Nasze dzieciaki są mocno przeciążone i przepracowane. Ostatnie dwa lata to dodatkowa trauma. Trudny początek w liceum może naprawdę fatalnie odbić się na ich kondycji. Pojawia się lęk, zniechęcenie.
Nikt nie ma obowiązku być w przyszłości matematykiem, ani fizykiem. Ale dlaczego te przedmioty mają być źródłem traumy? To powinny być ulubione przedmioty, bo są naprawdę ciekawe i mozna by ich uczyć w ciekawy sposób.
No dobra, nie zmienimy systemu (na razie), ale możemy sobie razem lepiej poradzić w tym systemie. I to jest główny cel mojej pracy: pomóc dzieciakom przejść przez szkołę z minimum szkód i traum. Oczywiście, pracujemy, czasem bardzo intensywnie. Ale bez bólu i lęku.
Przetrwać szkołę, dobrze zdać maturę, dostać się na wymarzone studia, a po drodze przekonać się, że fizyka i matematyka mogą dawać frajdę.
W tym roku jeden z moich maturzystów zaczyna naukę na Wydziale Fizyki UW. Jestem pewien, że zajdzie dalej niż ja w tej dziedzinie i bardzo mnie to cieszy. Można powiedzieć, że pałeczka przekazana, chociaż oczywiście na emeryturę jeszcze się nie wybieram.
Poniżej: widok z daleka na obserwatorium Tychona de Brache (to, co z niego zostało). Zawsze o nim opowiadam przy okazji Praw Keplera - to ciekawa historia pokazująca, że wielkie odkrycia nie są "jabłkiem" spadającym komuś na głowę znienacka, jak anegdotyczne jabłko Newtona, które rzekomo spadając mu na głowę, spowodowało odkrycie prawa powszechnego ciążenia.
Tycho de Brache, za zasługi dla króla duńskiego Fryderyka II, został przez niego obdarowany w 1576 roku wyspą wraz ze specjalnie zbudowanym obserwatorium astronomicznym. Nie było w nim jeszcze teleskopu, ale były przyrządy do bardzo precyzyjnego oznaczania położenia ciał niebieskich na niebie o określonych porach. Na tym głównie polegała praca ówczesnych astronomów. Tych znał prace Kopernika, starał się stworzyć własny model, łączący teorię geo i heliocentryczną. Nie to jednak jest jego zasługą, ale pozostawienie bardzo precyzyjnych obserwacji, oraz wykształcenie doskonałego ucznia - Johanessa Keplera. Kepler, na podstawie wyników obserwacji swojego mistrza i swoich własnych, sformułował prawa ruchu planet: była to kontynuacja dzieła Kopernika, który co prawda osadził Słońce w centrum, ale trzymał się kolistego kształtu orbit planet - być może w przekonaniu, że Wszechświat musi być idealny, jako dzieło Idealnego Stwórcy. Kepler zgodnie z obserwacjami stwierdził, że orbity planet są elipsami. Było to w pewnym sensie wielkie zwycięstwo obserwacji, wyniku badań, nad przekonaniami natury metafizycznej. Chociaż starając się dociec przyczyny takiego, a nie innego ruchu planet odwoływał się Kepler do "ducha" planet, który nakazuje im taki, a nie inny ruch. Nie śmiejmy się z niego. Dopiero Isaac Newton urodzony 12 lat po śmierci Keplera sformułował Zasady Dynamiki oraz Prawo Powszechnego Ciążenia, które połączone pozwoliły matematycznie wyliczyć orbity planet. Nawet planet jeszcze nie zaobserwowanych, jak to było z Neptunem, którego istnienie najpierw zostało przewidziane teoretycznie, na podstawie zaburzeń ruchu innych planet i dopiero dzięki teoretycznie przewidzianej pozycji na niebie udało się go zaobserwować w 1846 roku.
A dlaczego właściwie działa siła grawitacji, opisana po raz pierwszy przez Newtona?
Od czasu opublikowania w 1916 roku Ogólnej Teorii Względności (OTW) wiemy, że masa zakrzywia czasoprzestrzeń.
No, a dlaczego właściwie tak się dzieje?
Tego nie wie nikt. Jeszcze.
Ale ktoś w końcu się dowie. I wtedy pojawią się kolejne pytania.
Od Kopernika i Tycho de Brache w kilku szybkich skokach doszliśmy do Einsteina, którego OTW trzyma się mocno i coraz mocniej już od 116 lat. Mam jednak nadzieję, że Nowa Jeszcze Większa Teoria jest już blisko.
Żeby dodać coś od siebie do Wielkiej Budowli Nauki, trzeba poznać jej dotychczasowy dorobek. Trzeba go również poznać, żeby z niego czerpać dla swoich celów. Odkrycia nie pojawiają się z niczego, wynalazki nie powstają w pustce, jedne i drugie potrzebują środowiska stworzonego przez pokolenia badaczy.
Zapraszam do wspólnego odkrywania Nauki. Zapraszam do wspólnego uczenia się.
Nie ma oczywiście przymusu bycia w przyszłości naukowcem. Ale jeśli sprawimy, że lekcje w szkole przestaną być stresem, a może nawet zaczną być ciekawe, to już będzie coś.