Ostatni rok szkolny prawie całkowicie został przeprowadzony online. W tej nowej sytuacji na pewno na początku ciężko jest się odnaleźć, szczególnie nauczycielom, którzy zostali zmuszeni szybko przyswoić wszelkie nowinki techniczne i zacząć działać całkowicie online. Jak wiemy lub się domyślamy, z bardzo różnym skutkiem. Przejście z dnia na dzień ze stacjonarnej sali lekcyjnej na organizowanie spotkań online, korzystanie z tablic wirtualnych z mnóstwem różnych funkcji czy sprawdzanie wiedzy w takim trybie zdecydowanie stanowi duże wyzwanie. Z kolei dla uczniów w większości miniony rok oznaczał jednym słowem nic innego niż... wakacje. Możliwość spania do ósmej czy nawet do 9 dziewiątej godziny rano, skrócone z 45 min do 30 min lekcje online, śniadania do łóżka czy nawet łączenie się na lekcje przez telefon - zdecydowanie brzmi to po prostu jak wolne od szkoły. Opowiem Wam teraz krótką i myślę, że zabawną historię, jaka przydarzyła się mi i mojemu uczniowi właśnie podczas zdalnego nauczania.
Udzielam korepetycji z matematyki już od roku i niedawno zdarzyło mi się przygotować ucznia do sprawdzianu z konkretnego działu w liceum. Lekcje szły bardzo dobrze, chłopak zdawał się coraz więcej rozumieć i zaczął samodzielnie rozwiązywać zadania. Przed testem oboje liczyliśmy na dobrą ocenę, uczeń powiedział, że czuje się pewnie w tym temacie i nic go nie zaskoczy. Na kolejnej lekcji już po sprawdzianie słucham krótkiej relacji, jak poszło i wszystko brzmi świetnie - spodziewaliśmy się oceny dobrej lub bardzo dobrej. Było dla mnie ogromnym zaskoczeniem, gdy po tygodniu dowiaduję się, że uczeń dostał jedynkę! Oboje nie mieliśmy pojęcia, skąd wzięła się ta ocena, a ze względu na zdalne nauczanie kontakt z nauczycielem był trudniejszy niż zwykle. Co więcej, Pani nie omawiała testu w klasie, więc nie było żadnego odniesienia do porównania wyników. Mogłam tylko powiedzieć uczniowi, aby napisał wiadomość do nauczycielki, prosząc ją o wyjaśnienie oceny lub przesłanie kryteriów oceniania i zadań. Właśnie na tę opcję zdecydował się mój uczeń i na szczęście sytuacja została bardzo szybko rozwiązana. Okazało się, że Pani nie przeczytała całej przesłanej przez ucznia pracy (rozwiązania przesłano w dwóch wiadomościach, a nauczycielka zobaczyła tylko ostatnią, gdzie było tylko jedno rozwiązane zadanie). Sytuacja szybko się wyklarowała, Pani przeprosiła i ostatecznie test został oceniony na piątkę. Ale to wciąż nie jest całość historii! Kiedy udało mi się zdobyć zadania z tego testu i zaczęłam je przeglądać, okazało się, że jedno z nich jest nierozwiązywalne, a dokładniej – dane z zadania sobie przeczyły i nie można było znaleźć sensownego rozwiązania, co było również potwierdzone przez mojego wykładowcę na Uczelni... Cóż, później podczas oceniania to zadanie zostało wykluczone, więc najprawdopodobniej nauczycielka znalazła błąd i żeby postąpić fair, po prostu pominęła to zadanie przy liczeniu punktów.
Cóż, podsumowując, muszę przyznać, że zaistniała sytuacja przysporzyła zarówno mi, jak i mojemu uczniowi sporo stresu, ale na szczęście nie okazała się być bardzo poważna, a wręcz dość zabawna. Jestem pewna, że tych przykrości można byłoby uniknąć przy nauczaniu stacjonarnym, na pewno rozwiązania rozpisane na kartce papieru w klasie są o wiele czytelniejsze niż te online - tu może się wkraść słaba jakość zdjęcia czy rozdzielczość, konieczność przybliżania i oddalania, wczytywania się w rozwiązania i wpatrywania w monitor komputera, a finalnie zmęczenie i niedociągnięcia jak w przypadku opisanym powyżej.