Dla ósmoklasistów nadchodzi bardzo ważny czas - pierwsze poważne egzaminy. Każdy ma inne podejście: jedni stresują się, kalkulują, ile punktów muszą zdobyć, żeby dostać się do wymarzonej szkoły, drudzy - podchodzą do sprawy bardzo "na luzie", nie przejmując się ani egzaminem, ani wyborem szkoły. Czy któreś z tych postaw jest w 100% odpowiednie?
Podczas ważnych wydarzeń w życiu trzeba znaleźć złoty środek. 8-klasiści nie powinni kompletnie nie przejmować się przyszłością, ale też nie zakuwać po nocach. Co więc zrobić? Zastanów się, jaki jest Twój cel. Niech nie będzie zbyt wygórowany - sam/a znasz swoje możliwości i wiesz, na co Cię stać. Nie żyj, myśląc tylko o egzaminach. Wbrew pozorom, nie przyniesie to oczekiwanych efektów. A przede wszystkim, działaj tak, aby w razie niepowodzenia mieć inne opcje i wiedzieć, że zrobiło się wszystko, co można było, żeby osiągnąć cel.
Oczywiste jest to, że za naukę powinno się zabrać dużo wcześniej niż na początku maja. Jeżeli masz konkretny cel, na pewno od dłuższego czasu przygotowujesz się do egzaminów. Co jednak, jeśli nie zależało Ci na egzaminie, a im bliżej do niego, tym bardziej żałujesz, że się nie uczyłeś/aś? Ucz się od teraz! Jeszcze nie jest za późno, a wyniki egzaminu na pewno będą o niebo lepsze po paru tygodniach nauki niż po nic nierobieniu. Nie rób nic chaotycznie. Im mniej czasu Ci zostało, tym dokładniejszy plan musisz ułożyć. Jakiego przedmiotu się uczyć, jakiego działu, ile czasu, w jaki sposób? Zacznij od przedmiotu, którego średnio rozumiesz. Uczenie się na ostatnią chwilę przedmiotu od zera nie ma większego sensu, ale możesz poprawić średnią wiedzę z danego przedmiotu na bardzo dobrą. Nie czytaj podręcznika. Weź arkusze egzaminacyjne i rozwiązuj, ile tylko zdołasz. Później sprawdzaj, czytaj o rzeczach, które napisałeś/aś źle i rób kolejny arkusz! Efekty na pewno będą zadziwiające.
Na dłuższą metę, ani staranie się na 200%, ani "olanie" wszystkiego, co związane z egzaminami, nie jest dobrą opcją. Jeśli zabierasz się za naukę na ostatnią chwilę, metoda dawania z siebie jak najwięcej jest idealna, jednak jeżeli uczysz się regularnie, nie masz potrzeby dawania z siebie 200%. To tylko spowoduje szybszą niechęć do nauki i "wypalenie" naukowe.
Życzę powodzenia, zarówno tym, którzy uczą się od dawna, jak i tym, którzy teraz zaczynają. Dacie radę, grunt to wiara we własne możliwości! :)