Często słychać wiele głosów w internecie, że wysoka inflacja jest najgorszym, co może spotkać dany kraj. Co więcej, jakakolwiek inflacja powoduje złe skojarzenia u większości społeczeństwa. Wynika to z bardzo prostego powodu. Większość z nas nie widzi wszystkich stron inflacji, a najbardziej widoczne jest to, że sklepowe ceny rosną na naszych oczach. Poniższy artykuł skupi się na tym kiedy inflacja jest zła, a także jakie plusy dla gospodarki przynosi.
Warto zacząć od tego, że inflacja w obecnych czasach jest jedną z najniższych w historii. Nie są to już czasy kiedy z powodu hiperinflacji bardziej opłacało się spalać w kominku pliki banknotów niż drewno. Także z tego powodu nie dostajemy już wypłaty kilka razy dziennie. Mowa oczywiście o hiperinflacji, która dotknęła Niemcy w 1914 roku.
Nie jest to jednak poziom, który dotyka obecnie kraje Europy czy też większości państw na świecie. Wyjątkiem jest oczywiście Wenezuela, ale jest to skrajny przypadek wybiegający poza analizę. Wydarzenia te choć drastyczne, przyniosły wiele informacji na temat inflacji. Zacznijmy od negatywnych jej stron. Na pierwszy rzut oka można wywnioskować, że im wyższa inflacja, tym wyższe ceny, które spotykamy na sklepowych półkach. Jeśli inflacja jest stosunkowo mała (co to znaczy? to znaczy, że w granicach celu inflacyjnego, o którym będzie później) to możemy spokojnie spodziewać się, że wzrost naszej płacy szybko pokryje wzrost cen, a także straty, które w ten sposób odnosimy. Mimo wszystko są także mniej oczywiste strony wysokiej inflacji. Do takich zalicza się przykładowo koszt zdartych zelówek. Określa się tym czas, jaki potrzeba na wypłatę lub zebranie odpowiedniej ilości pieniędzy wynikającej z faktu wzrostu cen. Termin wziął się od wielokrotnych wypłat w czasie hiperinflacji w Niemczech. Kolejnym aspektem jest koszt zmiany menu. Na tle historycznym podczas hiperinflacji doszło do tak absurdalnych zdarzeń, że cena posiłku w trakcie rozpoczęcia konsumpcji nie była równa cenie podczas zakończenia konsumpcji z powodu rosnących cen. Dlatego też, w czasach hiperinflacji ludzie próbowali zjeść jak najszybciej swój posiłek, by móc zapłacić jak najmniej. W obecnych czasach jednak ma to inny wymiar. Często klienci używają cenników, które znaleźli w katalogach mających kilka miesięcy. Idąc do sklepu, oczekują tych samych cen, dlatego też Ikea wydaje co jakiś czas uaktualniony katalog swoich produktów. Jest to również spowodowane opinią klienta o sklepie, która bierze się z wartości produktu reklamowanego w katalogu a ceną realną.
Dlaczego więc pożądana jest niska inflacja, a z deflacją postrzegana jest jako wróg gospodarki? Co więcej, panująca od lat deflacja w Japonii jest podawana jako jeden z głównych powodów, które stopują gospodarkę oraz popyt. Ludzie odkładają swoją konsumpcję na przyszłość, mając w świadomości, że wartość ich pieniędzy rośnie, a więc wartość ich konsumpcji także. Nie sprzyja to jednak popytowi na produkty na japońskim rynku. Stąd też rząd Japonii od lat próbuje coraz drastyczniejszych środków walki z deflacją (czyli spadkiem cen) w postaci na przykład luzowania ilościowego, które polega na wtłaczaniu wielkich sum pieniędzy w gospodarkę. Także można stąd wywnioskować, że zarówno wysoka inflacja jak i deflacja negatywnie oddziaływają na gospodarkę. Stąd też Bank Centralny w Polsce przyjął za cel inflacyjny 2,5% z możliwością odchylenia 1%. Wynika z tego, że inflacja w przedziale 1,5%-3,5% jest optymalną dla polskiej gospodarki. Bierze się to z bardzo prostej przyczyny polegającej na napędzaniu popytu. Jeśli wiemy, że nasze pieniądze tracą na wartości, jesteśmy mniej skłonni, by je oszczędzać. To prowadzi do zwiększenia popytu, a także rozwoju firm. Również powoduje to wzrost gospodarczy przez zwiększanie produktywności firm, które odnotowują większe zyski a tym samym zwiększające się zarobki ich pracowników. Jest to na tyle wolny proces, że pozwala na dostosowanie się płac do cen. Z drugiej strony łatwo wyobrazić sobie, co stałoby się z produkcją firm gdyby ceny spadały. Załóżmy, że firma zakupiła produkty za 100 zł, a deflacja w skali roku wynosi 3%. Oznacza to, że te same produkty potrzebne do wytworzenia danego dobra za rok byłyby warte jedynie 97 zł, a więc sam wytworzony produkt również zmniejszyłby swoją wartość o 3%. Stworzyłoby to poważne problemy w opłacalności produkcji danej firmy. Jeśli produkujemy z minimalnym zyskiem, to deflacja może sprawić, że nasza produkcja przyniesie jedynie straty, ponieważ cena produktu finalnego ciągle będzie spadała. Zmniejszy to nie tylko konkurencyjność, ale także spowoduje, że produkty będą mniej różnorodne, a także stosunkowo droższe!
Tak więc zmiana cen ma kilka aspektów. Deflacja oraz zbyt niska inflacja mogą negatywnie stopować gospodarkę. Zbyt duża inflacja może za to być destrukcyjna, ponieważ procesy przystosowawcze nie będą w stanie jej pokryć. Zatem gdy następnym razem usłyszymy, że inflacja w Polsce wynosi 2,5% można mieć z tyłu głowy, że napotykamy na optymalną inflację dla polskiej gospodarki, a bank centralny spisał się na medal.