Stare i doskonale znane powiedzenie mówi, że „czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”. Nie jest to oczywiście prawda, ponieważ efektywnie przyswajać wiedzę i rozwijać swoje zdolności umysłowe jesteśmy zdolni w każdym wieku. Jednocześnie jednak nie można negować faktu, że osoby w wieku szkolnym i wczesnoszkolnym chłoną nowe informacje po prostu znacznie szybciej. Ich procesy przyswajania oraz rozwoju są o wiele bardziej efektywne.
Dotyczy to wielu różnych dziedzin, ale szczególnie dużo mówi się o językach obcych. To nie wszystko: istnieją nawet systemy i metodologie nauczania języków, które starają się imitować właśnie naturalny proces przyswajania mowy przez dziecko. W porównaniu z dorosłymi, dzieci wydają się posiadać zdolność do zdumiewająco szybkiego przyswajania drugiego, a nawet trzeciego języka. Z czego to wynika i czy przeświadczenie o ponadprzeciętnych zdolnościach dzieci do uczenia się znajduje jakieś uzasadnienie naukowe?
Nauka języka u dziecka: jak to działa?
Mózg dziecka nie jest jeszcze odpowiednio wykształcony, aby procesy przyswajania wiedzy mogły przybrać systematyczny i uporządkowany charakter. Często mamy wrażenie, że dziecko uczy się poniekąd „samoistnie” i do pewnego stopnia tak jest w rzeczywistości. Dzieciństwo to okres najbardziej dynamicznego rozwoju mózgu. Pojawiają się setki tysięcy, a potem miliony nowych połączeń synaptycznych. W tym okresie mózg jest też najbardziej plastyczny: dlatego na przykład różnego rodzaju traumatyczne przeżycia lub wypadki w dzieciństwie są w stanie tak bardzo zdeterminować późniejsze życie człowieka.
Jak ma się to natomiast do nauki? Wyobraźmy sobie, że mózg dziecka to komputer, ale jego system operacyjny oraz same parametry komputera nie są z góry ustalone, lecz przeciwnie: do pewnego momentu rozwijają się. Jeśli wpiszemy w ten rozwój procesy przyswajania języka obcego, łatwiej będzie nam zrozumieć fenomen przykładowo dzieci z rodzin dwujęzycznych, które całkowicie płynnie przechodzą z jednego języka na drugi. Nie jest to nabyta wiedza, jak ta, którą mogą uzyskać dorośli. Dziecko ma raczej spontanicznie wpisaną dwujęzyczność w swoje „oprogramowanie”.
Dotyczy to nie tylko nauki języka obcego, lecz również poziomu przyswojenia języka własnego. Dowodzono, że ilość rozmów, jaką rodzice odbywają w towarzystwie dziecka oraz zasób słownictwa rodziców mają bezpośrednie przełożenie na zasób leksykalny młodego człowieka. Co jednak ciekawe, nauka stawia tutaj granicę na 12 roku życia. Później przyswajanie nowej wiedzy (w tym języków obcych) wyraźnie zwalnia.
Ważne pytanie: czy dzieci faktycznie uczą się szybciej i lepiej? A może jest to jedynie mit?
Chociaż przekonanie o szybkim tempie uczenia się języków przez dzieci jest bardzo rozpowszechnione, to jednak nie wszyscy uznają ten pogląd za zasadny. Istnieje kilka istotnych argumentów oraz danych naukowych, które przemawiają za tezą…dokładnie odwrotną. Według niej dziecko nie tylko nie uczy się szybciej (czy: „lepiej”) od osoby dorosłej, ale wręcz przyswajanie wiedzy przez młodego człowieka jest znacznie wolniejsze.
Wiele zależy tutaj od tego, jakie dane uznamy za kluczowe oraz w jaki sposób będziemy je interpretować. O ile w Polsce nie prowadzono dokładniejszych badań na temat chociażby zasobu leksykalnego dzieci w określonym wieku, o tyle już nauka w Stanach Zjednoczonych dość często i ochoczo przyglądała się temu tematowi. Jakie były rezultaty? Otóż, według danych zgromadzonych przez naukowców, na przykład dobrze rozwinięte dziecko w wieku 5 lub 6 lat ma do swojej dyspozycji zasób leksykalny zawierający około 4 tysięcy wyrazów.
Może się to wydawać całkiem sporo. Sprawa zaczyna się prezentować gorzej w momencie, kiedy rozłożymy zasób leksykalny dziecka na dni jego życia. Co się wtedy okazuje? W najlepszym przypadku dziecko przyswaja mniej więcej 5 do 7 nowych wyrazów w skali jednego dnia. W przypadku nauki języków obcych realizowanej przez osobę dorosłą takie tempo zapewne nazwalibyśmy żółwim.
Teoretycy wskazują ponadto, że nauka języka w wykonaniu dziecka po prostu nie może być wysoce efektywne ze względu na, żeby ująć to w ten sposób, niedostatki epistemiczne oraz rozwojowe młodego człowieka. Dziecko bowiem albo nie posiada jeszcze umiejętności logicznego myślenia, albo też posiadło ją w stopniu ograniczonym. Nauka w wykonaniu dziecka nie może być też systematyczna, co na ogół cechuje przyswajanie wiedzy przez osoby dojrzałe.
Skąd więc nasze wrażenie tyczącego tego, że dzieci zadziwiająco szybko przyswajają języki obce w porównaniu z dorosłymi? A może streszczone powyżej argumenty negujące wyjątkowe zdolności poznawcze dzieci są wadliwe? Wydaje się, że osoby usiłujące negować tempo przyswajania wiedzy przez dzieci ignorują kilka istotnych faktów, a dodatkowo w sposób nie do końca rzetelny posługują się danymi (lub też mają problemy z elementarną analizą). Przykład wzmiankowanego rozumowania czytelnik może znaleźć tutaj: https://universeofmemory.pl/dorosli-ucza-sie-jezykow-obcych-szybciej/.
Można zapytać autora linkowanego tekstu: czy skoro sprężenie procesów nauki z procesami rozwoju połączeń synaptycznych nie stanowią okoliczności istotnej dla tempa przyswajania wiedzy, to osoba w wieku np. 60 lat będzie uczyła się języka obcego równie efektywnie, co 20 letni student?
Błędem wydaje się też pomijanie różnicy pomiędzy językiem rodzimym, a językiem obcym. Każdy korepetytor nauczający języków doskonale wie, jak często problemem dla dorosłych uczących się jest przyswajanie trybów gramatycznych języka obcego, które nie mają dokładnego odpowiednika w języku polskim. To samo może dotyczyć zasad używania czasów przeszłych. Dobrym przykładem jest tutaj język hiszpański z jego trybem subjuntivo oraz specyficznymi dla Polaka zasadami określającymi sposób posługiwania się czasami przeszłymi.
Osoby dorosłe bardzo często mają tendencje do „polonizowania” języka obcego, albo też wręcz niektóre struktury gramatyczne przez dłuższy czas pozostają dla nich niezrozumiałe na głębokim poziomie. Dzieci nie wykazują tego rodzaju problemów. Najpewniej dlatego, że, chociaż przyswajanie wiedzy przez dziecko nie jest systematyczne i zorganizowane, to jest w jakiś cudowny sposób intuicyjne.
Nie wiem, jak brzmi to rozróżnienie w języku polskim, ale w języku hiszpańskim w zakresie metodologii nauczania języków czyni się różnicę pomiędzy “adquisición” i “aprendizaje”. Ten pierwszy wyraz denominuje spontaniczny proces przyswajania wiedzy, typowy właśnie dla dzieci. Drugi z wyrazów jest bliższy określeniu „uczenie się”. Jest jeszcze jedna ważna różnica: opisując “adquisición” określa się ten proces mianem naturalnego, podczas gdy systematyczna nauka to zawsze proces w dużej mierze sztuczny.
Jaki stąd wniosek?
Wydaje się, że mierzenie zdolności edukacyjnych dziecka i dorosłego jedynie tempem poznawania nowych słów to spore uproszczenie. Nawet jeśli dziecko przyswaja dziennie średnio 5 do 7 nowych wyrazów, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że proces nauki sprawia młodemu człowiekowi nieporównanie mniej trudności, niż dorosłemu. Tym bardziej, że błyskawiczne przyswajanie języków obcych u dzieci to właściwie reguła i dotyczy ona praktycznie każdego dziecka. Tymczasem przypadki dorosłych, którzy po kilkudziesięciu miesiącach nauki języka obcego nadal nie potrafią się w nim składnie wypowiedzieć bynajmniej nie należą do rzadkości.
Innym fenomenem jest to, że dla dziecka tak jakby nie istniała bariera związana z poziomem trudności języka obcego oraz odległością tegoż języka od języka rodzimego. Dziecko, które w wieku 3-4 lat przeniesie się z rodzicami na przykład do Japonii, będzie przyswajać język japoński równie szybko, jak w analogicznej sytuacji przyswajałoby przykładowo język angielski albo niemiecki. Przyznajmy, że w przypadku osoby dorosłej raczej nie jest to możliwe.